A dokładniej przez ich komentarze, Maramausch: "Kotko, czy słyszałaś o AŻ - anonimowych żarłokach? Oni mają grupy wsparcia dla jedzących kompulsywnie", Tanya napisała "nie poszłabym do specjalisty, po pierwsze dlatego, że zwyczajnie się wstydzę, po drugie nie mam na to kasy..."
Myślałam aby opisać przyczyny BED ale to temat na kilka postów - jest ich naprawdę wiele. Jak to jest/było z moim leczeniem? Gdy zorientowałam się, że mam problem - a było to jakiś czas temu postanowiłam nie czekać tylko iść do psychologa. Czemu? Byłam u kresu wytrzymałości, na dodatek równocześnie musiałam się leczyć z innego schorzenia związanego z psychiką (obie choroby miał tą samą przyczynę ale to także temat na oddzielny post). Najpierw umówiłam się z prywatnie z pewną panią psycholog. Jednakże bardzo mi przeszkadzało, że musiałam zapłacić za wizyty. Po 1: brak kasy u studentki, po 2 miałam wrażenie, że ona to robi dla pieniędzy. Dlatego postanowiłam skorzystać z przychodni lekarskiej mojego uniwersytetu. Dostałam się do pani psycholog na NFZ i to był strzał w dziesiątkę. Co ciekawe najpierw musiałam otrzymać zaświadczenie od lekarza rodzinnego, że mam schorzenie. Wiecie co mi wpisał w rozpoznaniu? Bulimię - mimo, że nigdy nie wymiotowałam ani nie przeczyszczałam się.
Od razu mówię: psychologowie nie gryzą =D. A jeśli czujemy, że to nie to należy zmienić lekarza. Chodziłam na wizyty przez ok. rok, średnio raz w tygodniu, później już rzadziej. Pierwsza rozmowa polegała na ogólnych pytaniach: co mnie sprowadza, dlaczego, itp? Na kolejnej musiałam zrobić kilka testów osobowościowych. Następnie rozpoczęły się pytania o rodzinę, moje życie: ogólny wywiad jakie panują relacje, moje cele, plany życiowe, sukcesy, porażki. Dopiero po zdobyciu tych informacji można było przystąpić do terapii: uświadomienie przyczyn, moich mechanizmów obronnych, dlaczego robię rzeczy tak a nie inaczej, jak to zmienić.
Uważam, że bardzo mi to pomogło. Przede wszystkim można się wygadać komuś bezstronnemu, kto nie będzie nas oceniał (nie powinien w każdym razie ale jeśli tak wyjściem jest zmiana lekarza). Takiej osobie można powiedzieć o wiele więcej niż np. przyjaciołom, którzy często nie chcą nam uświadomić pewnych rzeczy aby nas nie zranić itp. Naprawdę nie ma czego się wstydzić - choroby łaknienia są czymś normalnym dla psychologów. Nie jesteśmy pierwszymi ani ostatnimi osobami, które przez to przechodzą.
A co do Anonimowych Żarłoków - rzeczywiście są bezpłatni (tak sprawdziłam, coś mi się pokręciło z inną grupą wsparcia) ale... to nie jest terapia dla mnie. Nie jestem jakoś wyjątkowo skrytą osobą ale mam problem w okazywaniu emocji. Płakać przed psychologiem mogę ponieważ wiem, że to nie wyjdzie poza gabinet. Ale gdy poniosą mnie emocje przy iluś tam osobach... skończyłoby się najprawdopodobniej napadem żarłoczności. Nie jestem na to gotowa, nie wiem czy kiedykolwiek będę. Na razie pracuję nad tym w obrębie najbliższych (to też temat na kolejny post).